Na początku nie zauważyłam, że przestałam pisać.
Zaczęło się od tego, że pierwszego dnia marca zdarzyło mi się coś przedziwnego. Wracałam późnym wieczorem do domu po koncercie Młynarski-Masecki w Filharmonii w Łodzi. Koncert fenomenalny, ich muzyka mnie porusza do kości. Jakbym się w czasie przeniosła do lat dwudziestych, lubię ten okres – krótki czas wolności i zabawy w historii naszego poturbowanego kraju.
A big-band Maseckiego wykonuje muzykę na poziomie genialnym. Trochę mi głupio, ale przyznam się, że wzruszyłam się do łez podczas solo na perkusji…
Wracałam do domu w stanie błogiego spełnienia. Droga była całkowicie pusta.
W okolicy Centrum Handlowego Ptak, wyskoczył mi pod koła dzik.
Huknęło, zadymiło się i samochód stanął dęba.
Potem było jak we śnie – jakaś kobieta z samochodu za mną trzymała mnie za rękę, policja oglądała ze zdumieniem martwą lochę (okazało się, że to wielka locha w zaawansowanej ciąży; zginęła na miejscu). Strażacy owijali mnie folią cieplną, ratownik medyczny mierzył ciśnienie i dziwił się, że jestem cała.
Na kilka dni wycięło mnie z życia. Zawiesiło mnie pomiędzy czymś a czymś.
Miałam wrażenie, że dryfuję w nieznanej czasoprzestrzeni, że opadam lekko szukając odpowiedniego miejsca na wylądowanie.
Kilka dni później zaczęła się historia z koronawirusem. Było trochę tak, jakbym po wypadku z lochą wylądowała w środku pandemii.
Jak się ma pisanie do tego wszystkiego?
Odkąd zaczęła się epidemia, internet pęka w szwach od wpisów, pouczeń, nauczań, wygłupów, przepisów na wszystko.
A mnie się nie chce nauczać, pouczać, wyciągać wniosków, podawać przepisów (chyba, że na dobre jedzenie).
Nie chce mi się snuć przypuszczeń czemu to wszystko ma służyć, dlaczego się stało i czego możemy się spodziewać.
Nikt z nas nie wie co będzie, bo nigdy się nic takiego jeszcze nie działo.
Dziś wirus zawiesił nas pomiędzy czymś a czymś.
Więc?…
Najważniejszy jest krok, który stawiam teraz.
Teraz piszę, teraz uśmiecham się do mojego pisania.
Teraz cieszę się, że jest ktoś, kto będzie czytał te słowa.
Teraz Was wszystkich serdecznie PO-ZDRAWIAM.
1 Comment
Ewa
2 kwietnia 2020 at 10:21Ja chwilowo zawisłam i nie robię żadnych kroków.
Nie zaglądam w siebie, bo chwilowo nie mam na to odwagi. Wypełniam dni zadaniami, strategicznie planuję zakupy z dowozem do domu na 2 tyg do przodu, żeby tylko nie wychodzić.
Nie zastanawiam się nad światem. Ale i jestem pełna nadziei.
Nie odzywałam się, bo mnie odcięło.
Odezwę się niebawem.