I kto ma rację?

– Jeśli obie strony konfliktu proszą Boga o pomoc, to której wysłucha Bóg?                                   

– Obu.


Wiele zawdzięczam mojej pracy. Spotykam ludzi w tak różnych wymiarach – intelektualnym, emocjonalnym, metaforycznym, energetycznym. To niezwykle poszerza perspektywę, pogłębia kontakt. Stymuluje mnie do czytania komunikatów poza wierszami, poza tym, co widoczne.

Dzięki pracy z ludźmi nauczyłam się nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Dopytywać, interesować się, dawać przestrzeń.

Nauczyłam się nie mieć racji.

Kiedyś miałam duży problem z tym, że moje racje nie są wysłuchane i przyjęte. Wiedziałam, że mam rację, więc dlaczego to wkurzało innych? Czułam się niezrozumiana.

Dziś wiem, że racja to prawda bez miłości. A prawda bez miłości potrafi być okrutna, raniąca. Taka prawda, nawet jeśli obiektywnie prawdziwa, opiera się na umyśle. Przekonuje, oczekuje uznania.

Jeśli mamy trochę szczęścia, przychodzi moment, w którym nasza prawda ląduje w sercu. Spotyka się z miłością. Słowa się uspokajają, napięcie maleje. Bierzemy głębszy oddech i racja przestaje nam być potrzebna. Zaczynamy widzieć osobę, która jest przed nami i to, jak jest jej trudno. Czujemy własny trud.

W trakcie warsztatów terapeutycznych często jestem świadkiem konfliktów. Zadziwia mnie jak szybko można rozbroić napięcie jeśli obie strony czują się zrozumiane i przyjęte.

Bo wszyscy potrzebujemy miłości i za nią tęsknimy. Jeśli pamiętamy o tym, każdy konflikt staje się wołaniem o miłość. Każde raniące słowo to wyraz tęsknoty za byciem blisko.

No Comments

    Leave a Reply