Śmierć motyla

Jechałam spokojnie. Wzdłuż pól i lasu. Jesień jest w tym roku oszałamiająca, szczególnie po południu, kiedy słońce robi się złote i pięknie się dogrywa do koloru liści i traw. Otworzyłam okno i do samochodu wpadł październikowy zapach  – pachniało wilgotną ziemią, mokrymi liśćmi i suchymi trawami.

Wzięłam głęboki oddech, uśmiechnęłam się do siebie i w tym momencie rozjechałam motyla.

Frunął powoli, prawie w miejscu. Był cały biały, poruszał skrzydłami jakby od niechcenia. Jego też ta jesień lekko otumaniła – zmroziło poranne zimno, pobudziło popołudniowe słońce. Zobaczyłam go sekundę przed tym jak pacnął mi o maskę samochodu. Plask, i nie ma motyla. Słyszałam to plaśnięcie.

– Boże, zabiłam motyla..” – mruknęłam pod nosem i otworzyłam oczy ze zdumienia.

To była niezwykle subtelna śmierć, prawie niezauważalna. Subtelna jak sam motyl.

Jeżdżę już ponad 30 lat samochodem i nie wymyśliłabym takiej akcji.

Zrobiło mi się smutnawo i refleksyjnie. Widocznie tutaj, na Ziemi, nie da się nie zabijać. Odbieranie życia jest wpisane w życie – ot i co.

„Tak łatwo jest zranić nieumyślnie.” – pomyślałam i westchnęłam.

Nawet jak pląsamy boso po trawie, (co jest synonimem New Age’owego szczęścia) nawet wtedy – przy każdym pląsie rozdeptujemy konkretną ilość stworzeń.

Poczułam precyzję zaplecionych wątków, czasem wystarczy mały ruch we mnie, żeby drgnęło coś poza mną, albo żeby ktoś odczuł to, że się poruszyłam. Że poruszyła się moja myśl, że zmarszczyło się moje czoło.

Jechałam dalej i przez głowę przelatywały mi przeróżne historie z mojego życia. Szczególnie te, w których nie udało mi się kogoś uchronić przede mną. Kiedy zraniłam niechcący. Być może do tej pory nie mam pojęcia o tym, że ktoś przeze mnie cierpiał. Teraz jestem dużo bardziej uważna przecież, a tu bach – motyl i jego bezszelestna śmierć. Nieuchronna. Byłam narzędziem kończącym mu życie. A właściwie mój samochód. Kropka.

Jesień wokół nadal była zachwycająco piękna. Zapach z pól taki sam.

Odetchnęłam głęboko i przypomniałam sobie słowa, które usłyszałam dawno temu od mądrej kobiety: „Jeśli ktoś cię skrzywdził, to znaczy że był nieświadomy. Nikt świadomie nie sprawia bólu.”

„A co jeśli zrobił to w sposób przemyślany?” – zapytałam wtedy.

„ To nie znaczy, że był świadomy” – odpowiedziała.

1 Comment

  • Bea
    26 października 2019 at 21:03

    🦋 wszystko przemija… ma swój początek i koniec…

    Reply

Leave a Reply