Stałam przy regale w supermarkecie i szukałam goździków. Dzisiaj rano zabrakło goździków do kawy. Kawa i tak była dobra, ale goździki dodają jej tego, co ważne – miękkiej wyjątkowości.
Co rano budzi mnie zapach gotowania kawy: wrzątek, cynamon, imbir, kardamon, goździki, pojedyncze ziarna soli, skórka z limonki (może być zwykła cytryna, ale limonka daje lepszy efekt), można dodać drobny kawałek skórki ze świeżej pomarańczy. Kawa się gotuje i pachnie, a jak się wsypie kawę świeżo zmieloną, ekologiczną, bez chemii, to dopiero pachnie..
Ten zapach budzi mnie co rano.
Jednak dziś zabrakło goździków.
Więc stoję przed regałem w supermarkecie i staram się wyłuskać spośród dziesiątków torebeczek torebkę z goździkami.
– Do cukinii to nam potrzeba czegoś egzotycznego – słyszę damski głos z boku. Temat „cukinia i coś egzotycznego” zadziałał na mnie jak przynęta.
Ach, to gotowanie..
Spojrzałam w kierunku głosu i zobaczyłam kobietę między czterdziestką a pięćdziesiątką, elegancką elegancją przemysłowo-miejską – czarne buty z wystającym szpicem, obcisłe spodnie na szczupłych nogach, tunika przykrywająca wylewającą się ze spodni oponkę i ogromne piersi kołyszące się w dużym dekolcie. Obok niej stała dość nijaka dziewczyna. Córka? Jeśli tak, to wyraźnie przytłoczona ciężarem właściwym swojej matki.
– Do cukinii to nam trzeba czegoś egzotycznego – powtórzyła patrząc w skupieniu na szeregi przypraw. Wyglądała jakby wybór przyprawy był zadaniem przekraczającym jej możliwości. Stała patrząc w jeden punkt. Tym punktem było opakowanie curry.
– „No… kobieto! – pomyślałam – dobry kierunek, dawaj… wystarczy tylko wyciągnąć rękę a będziesz miała problem z głowy”
Co ja mam z tym gotowaniem? Mogłam odejść zostawiając tą panią z jej problemem, ale dobrze przyprawiona cukinia to prawie jak dar z niebios, jak mogłam przejść spokojnie obok takiego zagadnienia?
– Niech pani weźmie curry, będzie dobrze pasować do cukinii – powiedziałam w kierunku kobiety uśmiechając się jak najmilej, bo już na zapas chciałam przeprosić za wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
– Mnie nie o to chodzi! – rzuciła w moim kierunku słowem jak biczem i, zanim zdążyłam zobaczyć jej plecy, sama się odwróciłam i szybko odeszłam.
– „No tak” – pomyślałam do siebie – „Po co to było Ewuniu? Sama się prosisz o prztyczek w nos.”
– „Bo ja tylko chciałam, żeby ta pani sobie dobrze doprawiła cukinię”– odpowiedziała mała Ewunia we mnie, otwierając szeroko i tak już wielkie oczy – „bo byłoby fajnie, jakby ta pani skorzystała, i tak nie wiedziała czego ma użyć, a ja wiem, bo lubię cukinię i zawsze ją robię z curry i myślałam, że ta pani się ucieszy i się uśmiechnie do mnie i przez chwilę będziemy sobie razem i zrobi się nam przyjemnie, że tak sobie będziemy, a potem każda z nas by sobie poszła w swoją stronę i już. Przecież ja nic od niej nie chciałam, chciałam tylko jej poradzić, żeby było jej fajnie i mnie…. „
– Chodź kochana – uśmiechnęłam się do siebie rozczulona – idziemy do kasy i wracamy do domu, dobrze?
Zamilkła i kiwnęła głową. A od tego kiwnięcia zafalowały kokardki w jej włosach.
2 komentarze
Aggi
8 października 2019 at 14:30O! Ale smakowita historia 🙂 i bliska taka.
ewa
9 października 2019 at 16:51Prawda? 🙂