Mechanizmy unikania kontaktu są wynikiem „twórczego przystosowania” w dzieciństwie. Dziecko jest nastawione przede wszystkim na przetrwanie, do którego niezbędni są rodzice. W związku z tym rozwija w sobie zachowania, które się rodzicom podobają a odcina się od tych części siebie, które są przez rodziców nieprzyjmowane.
Najgłębsze i najtrwalsze mechanizmy tworzą się od poczęcia do 6go roku życia. W tym okresie dzieci wierzą opiekunom bezgranicznie i przyjmują wszystko, co od nich płynie jako pewnik.
Jeśli rodzic jest surowy i nie okazuje miłości, dziecko wyciąga wniosek, że na miłość nie zasługuje. W konsekwencji – samo zaczyna unikać potrzeby bycia kochanym.
Jeśli rodzic jest słaby i oczekuje wsparcia od dziecka, tworzy się mechanizm ratowania i wspierania rodzica i odcięcia się od własnych potrzeb.
Jeśli rodzic „wchłania” dziecko, nie pozwala mu na indywidualizację, tworzy się duża trudność w samodzielnym funkcjonowaniu (szczególnie uczuciowym). Samodzielność jest krucha, bo „wchłonięte” emocjonalnie dziecko nie czuje swojej tożsamości.
W Gestalcie jest bardzo precyzyjne rozróżnienie mechanizmów unikania kontaktu, będących wynikiem dziecięcego, twórczego przystosowania do zachowania opiekunów.
Poniżej znajdziecie opis tych mechanizmów z uwzględnieniem ich genezy:
Introjekcja – polega na biernym, nieselektywnym włączaniu różnych treści z otoczenia – sądów, norm, pojęć, autorytetów itp („pochłanianie” poglądów bez mentalnego przeżuwania, smakowania i asymilacji”).
Geneza: rodzice surowi, narzucający, stawiający ciasne granice.
Bez uważności na tożsamość i indywidualność dziecka.
Rodzice „niewidzący”.Dziecko zostaje z wbudowaną tożsamością nakazów i przekonań otoczenia, boi się samodzielności bo jej nie zna.
Jednocześnie buduje się mocna postać krytyka wewnętrznego, którego pierwowzorem jest surowy rodzic.
Introjekcja powoduje bolesne pokawałkowanie osobowości. Uchronienie się przed wewnętrzną dezorganizacją kosztuje wiele energii.
Introjekcja prowadzi do zagubienia własnej tożsamości. Nasza wewnętrzna prawda jest ściśnięta pod naporem obcych treści.
Wewnętrzna dynamika opiera się na interakcji między wewnętrznym krytykiem a tęsknotą za miłością, spokojem i spełnieniem.
Introjekcja manifestuje się wtedy, gdy wygłaszamy opinie na temat ogólnie przyjętych norm, chowając się za nimi i przedstawiając jako własne.
Projekcja – to proces wypierania części siebie, której nie akceptujemy i umieszczania go na zewnątrz – w innej osobie, zwierzęciu lub przedmiocie.
Trudno nam zaakceptować cechy charakteru u innych, jeśli nie chcemy ich przyjąć w sobie. Nieuświadomione stany emocjonalne „przesuwamy” na zewnątrz i reagujemy na nie dezaprobatą – to, co nas denerwuje u innych często jest naszą niezintegrowaną częścią.
Projekcja to również przekonanie, że wiemy, co inny człowiek czuje, myśli lub dlaczego coś robi.
Geneza – dziecko wypiera emocje i zachowania, które nie są aprobowane przez rodziców bo nie chce być narażone na dezaprobatę. Im silniejszy objaw dezaprobaty, tym mocniejsze wyparcie.
Dziecko karane (nieważne czy cieleśnie, czy odrzuceniem, czy krzykiem) ma w sobie „radar” wykrywający objawy, które mogą wskazywać na nadejście kary i odcina się od tych części siebie, które go na nią narażają.
Tutaj ważny jest też syndrom „grzecznego dziecka”. Sztywna poprawność, pokazywanie tylko pozytywnej części siebie, przykrywa to, co było przyczyną kary i odrzucenia.
W życiu dorosłym często projektujemy to, co chciałoby w nas „zgrzeszyć” na innych i to im okazujemy dezaprobatę. W ten sposób odgrywamy scenariusz dziecinny.
Retrofleksja – proces, za pomocą którego energia naturalnie kierowana na zewnątrz zostaje skierowana do wewnątrz – osoba, która czuje impuls mówienia, gestykulowania lub działania, blokuje przepływ energii i zatrzymuje ja w sobie.
Jednym z najbardziej typowych przejawów retrofleksji jest tłumienie złości. Najczęściej wynika to z introjekcji, która przybiera formę przekazu: „jak okażesz złość to inni nie będą cię lubić” albo „kulturalni ludzie nie okazują złości” itp.
Przy skłonności do retroflekcji często mamy do czynienia z somatyzacją zablokowanych emocji. Wtedy pojawiają się choroby, szczególnie autoimmunologiczne.
Geneza: dziecko karane za złość i nadmiar ekspresji. Często jednocześnie też będące świadkiem albo obiektem złości rodzica.
Dziecko ograniczane przez rodzica, który nie ma do niego cierpliwości, czujące, że przeszkadza rodzicowi, ograniczające siebie.
Nadmiar energii zostaje wtedy wewnątrz i przeradza się w złość.
Retrofleksja manifestuje się
unikaniem (agresywnego) kontaktu, kuleniem się, ściśnięciem ciała (np.
zaparcia), tendencjami autodestrukcyjnymi, poczuciem winy, samokaraniem.
Choroby są wynikiem niewyrażania uczuć, czyli retrofleksji.
Jednocześnie stłumiona złość przejawia się mimochodem, poprzez np. spóźnianie
się, dyskutowanie, udowadnianie racji, niedocenianie, zazdrość itp.
Defleksja – to odwracanie uwagi od niewygodnych sytuacji i emocji, unikanie zaangażowania energii w otoczenie.
Defleksją jest np. zagadywanie, intelektualizowanie, dowcipkowanie, robienie wielu rzeczy na raz. Defleksją jest nadmierne zaangażowanie w pracę, w obowiązki rodzinne itp. W ten sposób łatwo jest znaleźć usprawiedliwienie dla braku kontaktu ze sobą, z własnymi potrzebami i z problemami wewnętrznymi albo problemami bliskich ludzi.
Geneza – dziecku sprawdza się rola „rozśmieszacza”, „dziecka błazna” – to rozbraja dezaprobatę rodziców.
Wchłania również mechanizmy defleksji rodziców – pracoholizm, zmienianie tematów rozmowy, kiedy są niewygodne. Oglądanie telewizji, alkoholizm itp.
Defleksja może się objawiać poprzez stosowanie używek, objadanie, imprezowanie albo umartwianie się. Jest wiele mechanizmów, które odwracają nam uwagę od sedna.
Mocny mechanizm defleksji prowadzi do poczucia braku sensu w życiu (bo wciąż dzieje się to, o co tak naprawdę nie chodzi).
Konfluencja – polega na zamazaniu granic między jednostką a otoczeniem, stapianiu się. Taki człowiek ma problem z poczuciem własnej tożsamości, nie odróżnia tego co jej, od tego co nie jej.
Charakterystyczne jest tu uzależnienie emocjonalne od partnera, poszukiwanie autorytetów i identyfikowanie się z nimi. Konfluencja to inaczej skłonność do symbiozy, lęk przed samodzielnością i staniem na własnych nogach.
Krańcowym przejawem konfluencji jest psychoza.
Geneza – dziecko nie dostało szansy zdrowego wyjścia z okresu symbiotycznego z matką, która często kompensuje sobie dzieckiem własne braki emocjonalne.
Dziecko jest obarczane smutkiem i nieszczęściem rodzica, czuje się za uczucia rodzica odpowiedzialne. Buduje w sobie syndrom ratownika i lojalność wobec rodzica przejawiającą się niemożnością odcięcia emocjonalnego. Tego rodzaju krzywda nie pozwala dziecku odejść od rodzica, nawet kiedy jest już dorosły.
Konfluencja najczęściej dotyczy par. Stapiająca się para nie daje sobie możliwości pojawienia się twórczego konfliktu w związku. Potrzeba utrzymania homeostazy związku jest tak silna, że nie ma miejsca na indywidualne potrzeby jeśli nie zgadza się z nimi partner.
Tego rodzaju relacje prędzej czy później budzą złość i stają się nudne.
Konfluencja niszczy relacje.
Desensytyzacja – proces wyłączenia naturalnej zdolności odczuwania świata. Człowiek odcina się od swoich doznań i dosłownie nie reaguje ani na wewnętrzne ani na zewnętrzne bodźce.
Np. tak jestem czymś zajęta, że nie czuję, że niewygodnie siedzę, że chce mi się siusiu. Tak się boję seksu, że wypieram potrzeby z ciała itp.
Desensytyzacja to odcięcie od doznań ciała, jest potrzebna chociażby do uprawiania sportów ekstremalnych. Może być jednak na każdym poziomie.
Geneza – dziecko nie doświadcza ukojenia fizycznego w kontakcie z rodzicem. Rodzice zaprzeczają potrzebom jego ciała, kontakt fizyczny jest automatyczny i bez szacunku, np. matka czesze córkę szarpiąc jej włosy – dziewczynka, żeby przetrwać odcina się od bólu skóry głowy.
Poza tym – rodzice nie odczytują własnych doznań więc dziecko nie może się tego nauczyć.
Desensytyzacja to również nie usłyszenie czegoś ważnego albo nie zobaczenie tego. Nie odczytywanie sygnałów w porę, często orientujemy się w sytuacji, kiedy jest już za późno na skuteczną czy bezpieczną rekację. Takie zachowanie wynika z lęku przed porażką.
Drugim dnem desensytyzacji jest często nerwica – nadmiar bodźców powoduje odcięcie się od nich.
Egotyzm – proces wyolbrzymionej samoobserwacji i koncentracji na sobie. Paradoksalnie przeszkadza w pełni się zaangażować w doświadczenie. Zamiast czuć, asymilować doświadczenie, człowiek egotyczny staje obok siebie, przygląda się i ocenia, analizuje.
Egotyzm przeszkadza w byciu w kontakcie, bo osoba wycofuje się z niego żeby obserwować siebie budującą kontakt.
Geneza – dziecko niezaopiekowane przez rodziców, pełne lęku przed światem, którego nikt mu nie tłumaczy, musi więc wszystko sobie tłumaczyć samo. Tak jak potrafi – nieporadnie i bez odczuwania frustracji wynikającej z braku wsparcia.
Egotyzm jest charakterystyczny dla osób „rozwijających” się.
Takie osoby często zamiast czuć emocję, w chwili kiedy się ona pojawia rozpoczynają analizę skąd się ona wzięła. Mówią na przykład: „płaczę, bo moja mam robiła to i to…”, zamiast pozwolić sobie doświadczać emocje stojące za ich płaczem.
Profleksja – dawanie innym tego, czego sami potrzebujemy.
Profleksję stosują osoby, które nie umieją prosić o pomoc i pokazywać słabości. Często są opiekuńcze i uczynne, same (pozornie) niczego nie potrzebując.
W ten sposób zaburzają przepływ energii życiowej i harmonię wynikającą z dawania i brania.
Geneza: dziecko obserwuje nadmierne poświęcanie się rodzica jednocześnie słuchając jego skarg na tzw. „ciężkie życie”. Matka, która mówi, że niczego dla siebie nie potrzebuje, że wszystko daje dziecku, powoduje poczucie winy u dziecka. Z tego powodu dziecko przestaje wychodzić ze swoimi potrzebami, żeby ulżyć matce.
W ten sposób, dla dziecka, potrzeby matki stają się ważniejsze niż jego własne. Tak się tworzy największy paradoks w dzieciach Matek-Polek. Wszyscy ukrywają swoje potrzeby i spełniają potrzeby innych. Pomagając żyć innym, mają ukrytą nadzieję, że inni pomogą kiedyś im. A ponieważ w rzeczywistości to się nie sprawdza, tworzy się pasmo frustracji i braku zdrowej bliskości.
No Comments