Urlop

Lubię urlopowanie, chociaż różnie to z tymi klimatami urlopowymi bywa. Czasem mnie dopada niepokój, że nie skorzystam, bo nie będę umiała się odprężyć należycie. No bo jak się ma mało bodźców zewnętrznych, jak to na urlopie, to mogą się uaktywnić bodźce wewnętrzne – napięcie mięśni, którego się nie czuje w pędzie codziennym, pustostan zamiast entuzjazmu życiowego, senne widziadła (swoją drogą świetna nazwa – w nocy pokazuje się to, co w dzień niewidoczne).

Gdyby zrobić przekrój poprzeczny człowieka to najgłębiej byłoby to, co nam przeszkadza żyć – lęk, złość, smutek. A im bliżej warstw zewnętrznych, tym więcej zachowań pomagających przetrwać – jesteśmy grzeczni i uśmiechnięci, staramy się być zabawni, no i oczywiście – aktywni. Przynajmniej do czasu, kiedy dajemy radę.

Codzienność wciąż stymuluje nas bodźcami – pracujemy i mamy zadania do wykonania, wychowujemy dzieci, remontujemy lub budujemy domy. A jak trochę przysiądziemy to włączamy telewizję (nie daj Boże wiadomości!), odpalamy komputer albo chociaż otwieramy książkę (podobno książki to najmniejsze zagłuszacze, ale ja nie wiem).

Niektórzy z nas chodzą na siłownię, biegają, coś tam trenują.

Każde działanie w nadmiarze to odwracanie uwagi.

Aż tu nagle – urlop! Ludzie, co tu się dzieje! Żadnej pracy, żadnych niekończących się zadań. Nawet dzieci na urlopie bardziej się zajmują sobą – jakaś łopatka i trochę wody i możemy sobie poleżeć. I co? Jak leżymy to co mamy robić? Leżeć? Jak będziemy leżeć bez bodźców za długo to nam się przekrój poprzeczny przestawi i wyjdzie na wierzch to, co skrzętnie upychaliśmy.

Ja sobie myślę, że bodźce, które sobie organizujemy na co dzień, to haracz dla umysłu, który jak ma zajęcie, to nas nie męczy. Na urlopie umysł się trochę nudzi więc zaczyna się zajmować tym, co ma pochowane po kątach. Robi się przestrzeń na rozdrażnienie z nie-wiadomo-jakiego powodu. Albo na szarą mgłę smutku, która przesłania urlopowe pejzaże.

A już małżeństwa na co dzień zapracowane to się naspotykają ze sobą na urlopie! Cały dzień razem. Rety. Najpierw krążą koło siebie jak słonie w składzie porcelany, żeby na nic nie nadepnąć. A potem byle jaki trzask powoduje eksplozję – czasem wewnętrzną, czasem na zewnątrz. I wychodzą trupy z szafy, rozkładają się na środku urlopowego pokoju.

Myślę, że dlatego tyle ludzi na urlopie pije piwo (żeby tylko!). Piwo na urlopie piją wszyscy. Naszła mnie chwilę temu ciekawa obserwacja. Otóż jedna Pani, mieszkająca w pokoju obok mojego, siedziała w ogrodzie z miną posępną. Była sama i nie wiedziała, że ją widzę. Miała ściągniętą twarz, kąciki ust opuszczone, zwężone oczy. Patrzyła na łąkę ale mam wrażenie, że widziała coś zupełnie innego. Po chwili w drzwiach pojawiło się jej wakacyjne towarzystwo z kilkoma butelkami piwa. Zastukali nimi ochoczo i zawołali – Zośka, piwa chcesz?

No i się skurczona Pani zamieniła w rumianą, ochoczą Zośkę. W mgnieniu oka, jakby ją ktoś różdżką czarodziejską tknął. Po kilku minutach usłyszałam jej perlisty śmiech i głośne opowieści.

Tak oto piwo usypia bezrobotny umysł. Dolewa mu serotoniny, czy co?

Wczoraj pływaliśmy kajakiem po jeziorze. Był wieczór i byliśmy całkiem na tym jeziorze sami. To znaczy nie całkiem sami – były kormorany (jeden łowił obok naszego kajaka rybki i zjadał nie zwracając na nas uwagi), był wielki orzeł bielik, który dryfował nad nami kilka chwil (trochę się bałam, że chce nas upolować;  ten umysł..). No i perkozy – mamy z młodymi – strasznie były śmieszne – jak przepływaliśmy obok nich to się chowały pod wodą i udawały, że ich nie ma.

Jak wróciliśmy do pokoju, dopadł nas lekki zjazd nie wiadomo dlaczego.

Ale napiliśmy się piwa i wszystko minęło.

5 komentarzy

  • Magda
    30 lipca 2019 at 14:30

    Zajebisty tekst. Dziękuję. Do widzenia.

    Reply
    • ewa
      31 lipca 2019 at 15:48

      Bardzo się cieszę. Dziękuję i do widzenia również:)

      Reply
  • Iwona
    9 września 2019 at 21:15

    Ale to fajny tekst jest!

    Reply
  • Ania
    6 października 2019 at 15:27

    Od lat celebruję „nudę”, bez używek (bez alkoholu, kaway), zagłuszaczy (książki, internetu), ulepszaczy (modnego uprawianie sportu) itp. Doświadczam w takich „nudnych” chwilach głębokiego poczucia radości bycia tu i teraz. Dziękuję Ewo za powyższy tekst, bo sama nie mówię nikomu o tej „nudzie” w obawie przed niezrozumieniem i odrzuceniem.

    Reply
    • ewa
      8 października 2019 at 11:38

      Mów Aniu, mów o sobie i się niczego nie obawiaj. Niczego oprócz własnej oceny siebie 🙂

      Reply

Leave a Reply