Bardzo lubię na nią patrzeć. Jest młoda, piękna. Ma przepiękne, grube włosy, ciemne oczy. Śniadą cerę. Często powtarza, że ma w życiu wszystko o czym można zamarzyć. I siedzi tu teraz przede mną. A właściwie leży. Osunęła się na kanapie. – Nie mam
w gabinecie
-
-
Przyszła jakaś spięta. Burknęła pod nosem „Dzień dobry” i usiadła ciężko na kanapie. Patrzyłam na nią czekając aż się odezwie. – Przetrwałam następny dzień. – powiedziała w końcu – Nie ucieszyłam się z niczego. Ani przez chwilę nie poczułam ulgi… – zawiesiła głos
-
Biegała boso wokół ogniska. Było upalne południe. Siedziałam na trawie i patrzyłam jak biega. Jedno okrążenie, drugie, trzecie.. „Nienawidzę, nienawidzę..” – syczała przy każdym kroku. Była jak oszalała – czarne, gęste włosy rozwiały się i zaplatały dymem. Twarz zaciśnięta na nienawiści, zawzięta, zrozpaczona,
-
Siedzi przede mną na kanapie. Młoda i ładna. Skurczona. Chowa twarz w dłoniach. Płacze. Lubię się z nią spotykać. Jest bardzo inteligentna i kreatywna. Rusza się lekko i z gracją, kroki stawia miękko i jakby z namysłem. Kiedy się śmieje, robi to całą