– Powinnam zrobić tyle rzeczy – westchnęła ciężko i usiadła zawieszając na mnie zastygłe spojrzenie. – A nie robię nic.
Jej nieruchome oczy błagały o pomoc, jakby mówiły – „zrób coś, popchnij mnie albo usprawiedliw..”
– Do niedzieli mam oddać ten projekt, o którym ci mówiłam. A jak siadam do komputera to czuję jakbym była z drewna – nic. Po prostu nic. Coś we mnie mówi – ugryź się kobieto.. mam w dupie twoje plany… Czuję coraz większe napięcie, mam tak mało czasu..
– Zrobię herbaty – powiedziałam wstając z fotela i idąc do kuchni.
Słońce przeświecało przez firanki i układało mozaiki na kuchennym blacie. Zapatrzyłam się na nie czekając aż się zagotuje woda.
Kiedy weszłam z herbatą do pokoju, siedziała przeglądając swój terminarz.
– Nie wiem czy mam się zgodzić na tą propozycję od Kaśki, wiesz chodzi o to szkolenie farmaceutyczne. – spojrzała na mnie znad terminarza i zmarszczyła czoło.
„Ona mnie nie widzi” – ta myśl musnęła mnie lekko i okrążyła dzbanek z herbatą. Zrobiłam korzenną, z miodem i skórką pomarańczy. „Ciekawe czy zauważy jej smak” – pomyślałam patrząc jej w oczy.
– A ty jak tam? Co u ciebie? – zapytała bez zainteresowania.
– U mnie ok – odpowiedziałam bo coś trzeba odpowiedzieć.
W odpowiedzi rzuciła słabe: – To dobrze. Dobrze, że chociaż u ciebie w porządku.
Nie byłam pewna czy nie powinnam poczuć się winna.
Kiedy wyszła poczułam ulgę i trochę żalu.
Słońce malowało już mozaiki na podłodze w pokoju.
No Comments